To, że rak jest chorobą wyleczalną w alternatywnym świecie nie jest już nowością. Jednoczenie coraz dobitniej widać, że tradycyjna chemioterapia, która ma statystyczną wyleczalność 2 do 4% to barbarzyństwo.
Dr Leonard Coldwell – największy na planecie pogromca raka (92% wyleczeń)
Leonard Coldwell urodził się w Niemczech. Kiedy miał 7 lat jego matka zachorowała na kamicę żółciową, którą zoperowano, ale podczas pobytu w szpitalu została zarażona wirusowym zapaleniem wątroby, i w konsekwencji dostała raka wątroby. Pięć lat później (Coldwell miał wtedy 12 lat) rak u jego matki wszedł w fazę ostateczną i lekarze dali jej maksimum od 6 miesięcy do 2 lat życia. Powiedziano jej żeby wykorzystała ten czas jak najlepiej, bo na jej chorobę nie ma lekarstwa i na wyleczenie nie ma nadziei.
Ból, jaki przeżywała, był tak silny, że lekarz musiał przyjeżdżać do niej karetką pogotowia z zastrzykiem morfiny dwa razy dziennie. Mały Leonard każdego dnia po powrocie ze szkoły sprawdzał najpierw, czy jego matka jeszcze żyje. Przez to żył w permanentnym strachu, że któregoś dnia zastanie ją martwą. Jego ojciec nie mogąc znieść życia pod jednym dachem z cierpiącą i umierającą osobą, któregoś dnia wyszedł z domu i już nigdy nie wrócił. Od tego czasu w domu Coldwella brakowało wszystkiego, łącznie z jedzeniem. On sam zaczął popadać w zapaści nerwowe i jego matka, widząc, że na jej oczach, przez jej chorobę, rozpada się także życie jej syna, przyrzekła mu że będzie walczyć ze wszystkich sił aby nie zostawić go samego. Mały Leonard uczepił się tej myśli jak ostatniej deski ratunku i zaczął czytać poważne książki medyczne, bo bardzo chciał zrozumieć tą straszną chorobę, z którą walczy jego matka.
Zaprzyjaźnił się on z 86-letnim, emerytowanym lekarzem, który polubił go i cierpliwie tłumaczył mu w jaki sposób powstają choroby, i jak na nie reaguje organizm. Coldwell chodził także na każdy odczyt i jeśli pozwalano mu wejść także na seminaria uniwersyteckie i wykłady w szkołach medycznych. Kiedy pytano go o powody, dlaczego taki młokos przychodzi bez rodziców na poważne zajęcia medyczne – opowiadał historię swojej matki i tłumaczył, że szuka dla niej leku, który uratowałaby ją od śmierci. Historia ta działała mocno na wyobraźnię medycznych autorytetów i niemalże zawsze wpuszczano go na zajęcia za darmo. Stał się on nawet swego rodzaju maskotką, bo wielu profesorów chętnie po zajęciach poświęcało mu swój czas, tłumacząc mu rozmaite zawiłości medycyny.
Wszystko to, czego nauczył się na takich zajęciach niemalże natychmiast wprowadzał w życie i aplikował swojej matce. W międzyczasie dowiedział się o śmierci swojego ojca, który zmarł na chorobę nowotworową. Zmarło także siedmioro braci i sióstr jego matki – wszyscy na raka. Na raka zmarli również jego dziadkowie. Tymczasem Coldwell wciąż będąc chłopcem, nieoczekiwanie posiadł ogromną wiedzę na temat chorób nowotworowych nie tylko w teorii, ale także w praktyce, gdy obserwował odchodzących po kolei członków swojej rodziny. Wzrastał on kompletnie otoczony przypadkami raka, bólem i śmiercią.
W wieku 14 lat Leonard Coldwell zapoznał się z kontrowersyjnymi poglądami profesora Kurta Tepperweina. Na jednym z seminariów Tepperwein demonstrował potęgę hipnozy i na dłoni ochotnika z sali wykładowej położył niewielką monetę. Następnie wprowadził osobę w stan hipnozy i powiedział jej, że moneta jest rozpalonym kawałkiem węgla. Nagle na dłoni pod monetą pojawiło się zaczerwienienie jak po oparzeniu (!). Dla Coldwella było to niezwykłe doświadczenie. Doszedł do wniosku, że jeśli ludzkie ciało jest w stanie dokonać czegoś tak niezwykłego jak wywołanie symptomów oparzenia bez prawdziwej przyczyny, to w takim razie możliwa jest także reakcja odwrotna. Przyszło mu do głowy, że ciało jest być może zdolne do usunięcia tumora poprzez mentalną stymulację. Oczywiście matka Coldwella stała się dla niego królikiem doświadczalnym. On sam opanował wkrótce umiejętności akupunktury i akupresury a także eksperymentował na matce z ziołami – oczywiście na podstawie tego, czego nauczył się na wykładach i z literatury medycznej.
Kiedy Coldwell skończył 16 lat, jego matka wciąż żyła mimo, że data jej śmierci ustalona przez lekarzy dawno minęła. Od tego momentu jej zdrowie zaczęło się powoli, ale sukcesywnie i wyraźnie poprawiać. Ale na tym nie koniec. Matka dr. Coldwella żyje do dziś, ma 75 lat i zdrową wątrobę. Jest pełna sił witalnych i energii. Tak więc jego matka była jego pierwszą pacjentką. Sława chłopca, który ma wiedzę większą niż niejeden doktor szybko rozeszła się po okolicy gdzie mieszkał i po poradę do niego przychodzili wszyscy sąsiedzi. Leczył także swoich rówieśników ze szkoły. Kiedy skończył 18 lat i stał się dorosłym człowiekiem, do jego domu przyszedł policjant, który aresztował go za uprawianie medycyny bez licencji. Dlatego młody Leonard musiał na kilka lat przestać pomagać sąsiadom i zapisał się na studia medyczne aby uzyskać taką licencję. Kończąc medycynę zrobił po drodze jeszcze 8 dodatkowych specjalizacji i dziś poświęcił się wyłącznie walce z rakiem. Jest to jego życiowy cel, który konsekwentnie realizuje.
Chris Miekina NowaAtlantyda.com
To my sami tworzymy raka:
Rak nie jest chorobą:
Twoje ciało musi być alkaliczne/zasadowe:
Film „Zabić raka”:
Wyzdrowiej dzięki diecie:
Konopie leczą raka:
Przewlekły STRES przyczyną raka:
Dr Leonard Coldwell rozmawia z Lianą Werner-Gray na temat raka:
Dr Leonard Coldwell – Moja historia dojścia do 92,3% skuteczności w leczeniu raka:
Naukowcy z Seattle: Chemioterapia powoduje wzrost komórek nowotworowych (kwiecień 2015)
Naukowcy z Fred Hutchinson Cancer Research Center w Seattle odkryli, że zdrowe komórki uszkodzone przez chemioterapię wydzielają więcej białka zwanego WNT16B, co zwiększa przeżywalność komórek rakowych.
„Wzrost WNT16B był zupełnie nieoczekiwany” powiedział Peter Nelson z Centrum Badania nad Rakiem. Terapie bardzo agresywne, które zabijają bez wyjątku zarówno komórki nowotworowe jak i te zdrowe, powodują ze te ostatnie wydzielają białko powodujące wzrost guza i odporność na dalsze leczenie.
Jak się okazuje na podstawie badań, chemioterapia nie tylko nie leczy, ale uszkadza DNA komórek zdrowych i jest „paliwem” do wzrostu i rozprzestrzeniania się komórek nowotworowych, dzięki czemu są one znacznie trudniejsze do wyeliminowania po raz już rozpoczętej chemioterapii.
Jest to o tyle szokujące, że rokrocznie zwiększa się liczba zachorowań na raka a tym samym coraz więcej pacjentów jest poddawanych tej wyniszczającej metodzie leczenia. WHO ostrzega, że nadciąga „tsunami” zachorowań na nowotwory.
Dyrektor agendy WHO, Międzynarodowej Agencji Badań nad Nowotworami (International Agency for Research on Cancer, IARC) dr Chris Wild uważa, że głównym powodem „nowotworowego tsunami” jest wzrost liczby ludności oraz starzenie się społeczeństw.
Jeśli faktycznie tak by było, to liczba zachorowań rosła by proporcjonalnie, ale tak nie jest. Np. w Ameryce 100 lat temu wskaźnik zachorowań na raka w USA wynosił 1 na 80, w tej chwili wynosi 1 na 2 mężczyzn i 1 na 3 kobiety. Wg American Cancer Society
Jak w każdej chorobie, należy wyeliminować przyczyny i przede wszystkim po pierwsze wzmocnić, a nie osłabiać system odpornościowy.
Za zachorowalność na raka w głównej mierze odpowiedzialny jest właśnie osłabiony system odpornościowy, a czynnikami powodującymi jego osłabienie są niedobory składników odżywczych, organizm zanieczyszczony toksynami – obydwa te czynniki są spowodowane niewłaściwym odżywianiem , długotrwały stres emocjonalny lub przeżyta trauma co zostało już udowodnione naukowo , o wpływie stresu i psychiki na powstawanie nie tylko raka ale także innych chorób pisze w książce Anatomia duszy Caroline Myss na podstawie wieloletniego doświadczenia w pracy z chorymi. Kolejnym istotnym czynnikiem jest stan korzeni kanałowych zębów i innych problemów szczękowych.
Wydaje się logiczne, że po usłyszeniu diagnozy, przede wszystkim należy po pierwsze wyeliminować czynniki, które spowodowały chorobę i wybrać kuracje wspomagające. Na chemioterapie w Polsce się czeka, a jeśli sami od zaraz zaczniemy proces ozdrowieńczy najprawdopodobniej przy następnym badaniu przed podaniem chemii okaże się, że choroba jest w stadium remisji lub cofnęła się samoistnie z „niewiadomych przyczyn” jak stwierdzi lekarz.
Nowe wyniki badań! Skuteczność chemioterapii według badań prowadzonych przez 20 lat, wynosi 2,2% !
W czasopiśmie Clinical Oncology ukazał się niedawno artykuł australijskich profesorów, pt.: The Contribution of Cytotoxic Chemotherapy to 5-year Survival in Adult Malignancies. Autorzy przedstawiają dane dotyczące skuteczności chemioterapii, zebrane na podstawie badań przeprowadzonych w Australii i w USA na przestrzeni ostatnich 20 lat. Wyniki tych badań są, łagodnie ujmując, druzgocące.
Mimo, że jak wynika z tych badań, skuteczność chemioterapii w Australii wynosi zaledwie 2,3%, a w USA jeszcze mniej, bo zaledwie 2,1% (procentualna ilość pacjentów, którzy po chemioterapii przeżyli 5 lat) w dalszym ciągu przekonuje się pacjentów chorych na raka, żeby korzystali z chemioterapii.
W Australii w badaniach brało udział 72.964, a w USA 154.971 pacjentów, korzystających z chemioterapii. A więc nikt nie może tutaj twierdzić, że badania te opierają się zaledwie na garstce pacjentów i dane te w związku z tym są nieistotne.
Autorzy stawiają słuszne pytanie, jak to jest możliwe, żeby terapia, która daje tak małe szanse na przeżycie, wykazywała w statystykach tak wysoki obrót.
Jeszcze wyraźniej widać fiasko tej "terapii", jeżeli przyglądniemy się jej wątpliwej skuteczności w poszczególnych rodzajach raka (na przestrzeni ostatnich 20-tu lat).
Od 1985 roku w Stanach Zjednoczonych skuteczność chemioterapii jest równa zeru przy następujących nowotworach: - Rak trzustki - Mięsak - Czerniak złośliwy - Rak jajnika - Prostata (W przypadku prostaty przeanalizowanych zostało w USA ponad 23.000 przypadków). - Rak nerek - Rak pęcherza - Guzy mózgu - Szpiczak mnogi
Ale nawet tzw. „sukcesy” chemioterapii są więcej jak wątpliwe. W przypadku raka piersi sukcesy leczenia wynosiły 1,4%, przy raku jelita 1,0%, a w przypadku raka żołądka 0,7%. Na te badania wydano miliardy dolarów, które kasowały przede wszystkim duże organizacje zajmujące się rakiem. Każdego logicznie myślącego człowieka powinny te dane przynajmniej zastanowić... Zgadnijcie z jaką reakcją mamy za to do czynienia? Dokładnie z odwrotną , stara się nas przekonać, że w ostatnich dziesięcioleciach postąpiono słusznie... w tej sytuacji utrata twarzy oznaczałaby całkowitą porażkę. (Koniec cytatu)
Na następnej stronie znajdziesz dokładne dane "leczonych" chemioterapią pacjentów z Australii i z USA, którzy mieli nadzieję, że dzięki temu leczeniu stan ich zdrowia się poprawi. Zaakceptowali nawet okropne skutki uboczne, jakie tej pseudo-terapii towarzyszą. Osobliwe jest podobieństwo wyników!
Artykuł “The Contribution of Cytotoxic Chemotherapy to 5-year Survival in Adult Malignancies” z czasopisma Clinical Oncology, 2004 Efekty leczenia cytotoksyczną (zabijającą komórki) chemioterapią australijskiego i amerykańskiego pacjenta (czas przeżycia limitowany do 5 lat)
( tabela 1 i tabela 2 ujęte razem; Dane z okresu: styczeń 1990 - styczeń 2004 )
Poniżej w załączeniu znajduje się tabelka z przedstawionymi statystykami badań. Warto ją pobrać i przejrzeć w powiększeniu.
Statystyki Rak
statystyki_rak.jpg (218.65 KiB) Przeglądany 57125 razy
Dlaczego lekarz nie powiedział mi, że chemioterapia zamiast niszczyć raka, dokarmia go?
„Ta śmiertelna trucizna niszczy system immunologiczny i rujnuje zdrowie – po niej poczuje się pan lepiej”. „Och, dziękuję, doktorze”. „Bardzo proszę”. F. William Engdahl New Eastern Outlook
3 czerwca 2015
Robiąc codzienny przegląd prasy medycznej, natknąłem się na pewien raport, tak alarmujący, że postanowiłem od razu zainteresować jego treścią tych, którym zależy na życiu w dobrym zdrowiu, i odłożyć na później zaplanowaną na ten dzień pracę pisarską. Raport dotyczy jednej z podstawowych metod leczenia raka, jaką stosuje się we współczesnej medycynie, mianowicie – chemioterapii. Najnowsze badania pokazują, że chemioterapia nie tylko nie usuwa komórek nowotworowych z organizmu, ale w rzeczywistości niejako je dokarmia i pomaga im się namnażać.
Niekiedy można odnieść wrażenie, że przemysł medyczny pracuje bardziej niż na pełnych obrotach tylko po to, by wynajdywać nowe sposoby na robienie nam krzywdy, okaleczanie nas, a nawet zabijanie.
Peter Nelson z Centrum Badań nad Rakiem im. Freda Hutchinsona w Seattle, recenzując badania, których celem było znalezienie odpowiedzi na pytanie, dlaczego komórek nowotworowych wewnątrz żywego organizmu (in vivo) nie da usunąć się równie łatwo jak w laboratorium (in vitro), napisał, że zdrowe komórki, uszkodzone przez chemioterapię, zaczynają wydzielać więcej białka o nazwie WNT16B, które pobudza wzrost komórek rakowych i pomaga im przetrwać. „Wzrost produkcji białka WNT16B był dla nas całkowitym zaskoczeniem” – powiedział Nelson międzynarodowej agencji prasowej AFP.
Dodał też, że „wydzielane [przez zdrowe komórki] białko WNT16B wchodzi w interakcje z sąsiadującymi komórkami rakowymi, powodując ich wzrost, inwazyjność, a co najważniejsze, oporność na terapię na jej kolejnych etapach”. To tłumaczyłoby, dlaczego guzy nowotworowe, które początkowo dobrze reagują na chemioterapię, potem gwałtownie się rozrastają, aby ostatecznie się na nią uodpornić.
Owo badanie zostało przeprowadzone przez zespół naukowców z różnych centrów badań nad rakiem, z kilku uniwersytetów oraz z laboratorium naukowego przy Uniwersytecie Kalifornijskim (Lawrence Berkeley National Laboratories). Jego wyniki opublikowano w sierpniu 2012 roku w czasopiśmie Nature Medicine. Wśród alarmujących wniosków, jakie wyciągnięto z obserwacji, jest również taki, że „obecność białka WNT16B w mikrośrodowisku raka prostaty osłabiło działanie leków cytostatycznych (cytostatyków) in vivo, sprzyjając przetrwaniu komórek nowotworowych oraz progresji choroby”.
Toksyczny gaz musztardowy
Wyniki wspomnianych badań są wyjątkowo alarmujące, niemniej jednak jeszcze bardziej zatrważający jest całkowity brak intensywnych kroków w kierunku ponownego zbadania całej dziedziny medycyny, zajmującej się leczeniem nowotworów. Początki chemioterapii sięgają czasów I Wojny Światowej, kiedy to na polu walki testowano na żołnierzach skutki wpływu gazu musztardowego (iperytu siarkowego). Potem odkryto, że jest on silnym antagonistą produkcji białych krwinek. Podczas II Wojny Światowej naukowcy z Uniwersytetu Medycznego Yale w trakcie dalszych badań nad gazem musztardowym doszli do wniosku, że czynnik, który niszczy gwałtownie namnażające się leukocyty, może podobnie zachowywać się w stosunku do nowotworu. Kwestię, w jaki sposób dotrzeć wyłącznie do komórek rakowych, z nienaruszeniem zdrowych, oczywiście pominięto. W grudniu 1942 roku chemoterapeutyczny medykament podano po raz pierwszy dożylnie kilku pacjentom, cierpiącym na zaawansowaną postać chłoniaka (nowotwór układu limfatycznego i węzłów chłonnych). Poprawę ich stanu zdrowia uznano za niezwykłą, co przyciągnęło uwagę mediów, ale już o fakcie, że w niedługim czasie po zastosowaniu tej terapii wszyscy objęci nią pacjenci zmarli, media nie omieszkały poinformować.
Nastąpiła rewolucja w leczeniu raka – stosowanie chemioterapii ruszyło pełną parą. W latach 50. pierwszym chemoterapeutykiem wykorzystywanym komercyjnie był mustine (chlormetyna). Mustine występujący pod kryptonimem HN2 to toksyczny środek bojowy z grupy iperytów azotowych. Do skutków ubocznych jego stosowania należą również: „reakcje alergiczne, w tym anafilaksja, […] mdłości, wymioty oraz zastój w cyrkulacji uformowanych składników krwi […], żółtaczka, łysienie, zawroty głowy, brzęczenie w uszach i zaburzenia słuchu”.
Badania nad mustinem jako potencjalnym chemoterapeutykiem były prowadzone przez Corneliusa P. Rhoadsa, dyrektora Centrum Raka Memorial Sloan-Kettering, w tajemnicy, pod osłoną wojny, a ich wyniki zostały opublikowane tuż po wojnie, w 1946 roku. Rhoads trafił do wspomnianego ośrodka badawczego z Instytutu Badań Medycznych Rockefellera.
Pracując w nim w latach 30., Rhoads spędził 6 miesięcy na Portoryko – autonomicznej wyspie pod zwierzchnictwem Stanów Zjednoczonych, często wykorzystywanej do przeprowadzania potajemnych eksperymentów medycznych na ludziach z wykorzystaniem nowych leków. Rhoads, tak jak rodzina Rockefellerów, miał obsesję na punkcie eugeniki.
W trakcie pobytu na Portoryko w 1931 roku, Rhoads napisał w liście do swego przyjaciela z Bostonu, że „Portorykańczycy są bez wątpienia najbardziej niechlujnymi, leniwymi, zdegenerowanymi i złodziejskimi przedstawicielami rasy ludzkiej, jacy kiedykolwiek zamieszkiwali te tereny. Na tej wyspie potrzeba nie publicznej opieki zdrowotnej, la olbrzymiej fali pływowej lub czegoś, co wytępiłoby całą tutejszą populację. Robię, co w mojej mocy, by przyspieszyć proces ich eksterminacji; wykończyłem już 8 z nich, a kilku innym przeszczepiłem raka”.
Rzecznik prasowy rodziny Rockefellerów, Ivy Lee, zorganizował pierwszoligową kampanię społeczną, której celem było ograniczenie szkód związanych z wyjściem na jaw tego skandalu. Doprowadził nawet do tego, że Rhoads znalazł się na okładce amerykańskiego tygodnika „Time” i został przedstawiony w nim jako „ratujący życie” bohater.
Śmiertelne konsekwencje Sukcesywne stosowanie od tego czasu toksycznej chemioterapii u milionów pacjentów cierpiących na raka okazuje się być mało zachęcające. Oficjalne skutki uboczne współczesnych chemoterapeutyków, których większość produkuje grupa Roche, są potworne. Należą do nich: „zniszczenie układu immunologicznego, często wskutek porażenia szpiku kostnego i w efekcie spadku ilości krwinek białych i czerwonych, a także płytek krwi. Anemia i małopłytkowość […], sepsa, a także lokalne wirusowe wykwity skórne, takie jak opryszczka, półpasiec i inne choroby wywołane wirusami z grupy herpes”.
To nie wszystko. U pacjentów z osłabionym przez chemioterapię układem immunologicznym często pojawia się zagrażające życiu powikłanie w postaci zapalenia jelita ślepego (typhlitis). Jest to ostre schorzenie jamy brzusznej, objawiające się między innymi mdłościami, wymiotami, biegunką, obecnością wolnego płynu w jamie otrzewnowej, gorączką, dreszczami, bólami i tkliwością brzucha. Typhlitis wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Szanse wyleczenia tej choroby są niewielkie i niejednokrotnie kończy się ona śmiercią.
Chemioterapia może doprowadzić też do niepłodności zarówno u mężczyzn, jak i u kobiet. Oprócz tego występuje dobrze już znane wypadanie włosów, suchość skóry, uszkodzenie paznokci, suchość w ustach (kserostomia), zatrzymanie wody w organizmie oraz impotencja.
W 2004 roku w Departamencie Radioterapii Onkologicznej w Północnym Centrum Raka w Sydney, w Australii, podano do wiadomości wyniki badań przeprowadzonych w latach 1990-2004, których celem było sprawdzenie, w jakim stopniu zastosowanie chemioterapii zwiększyło szanse na wydłużenie życia o 5 lat u dorosłych pacjentów. Chodziło o efekty leczenia 22 rodzajów raka. Rezultaty były szokujące: okazało się, że cytostatyki lecznicze i wspomagające zwiększyły okres przeżywalności o 5 lat tylko u 2,3% pacjentów z Australii i u 2,1% ze Stanów Zjednoczonych. „[…] wyraźnie widać, że szanse na przeżycie po chemioterapii są znikome. Aby znaleźć uzasadnienie dla dalszego finansowania zakupu leków cytotoksycznych i dla ich dostępności na rynku, trzeba w trybie pilnym przeprowadzić wnikliwą analizę relacji kosztów stosowania chemioterapii do jej skuteczności oraz ocenę jej wpływu na jakość życia”
Chemioterapia jest niezwykle toksyczna; zabija szybko namnażające się komórki – nowotworowe i normalne. W 2013 roku najlepiej sprzedającymi się na całym świecie lekami na raka były trzy preparaty produkowane przez grupę Roche – Rituxan, Herceptin i Avastin. Całkowita wartość ich sprzedaży wyniosła ponad 21miliardów dolarów … pomimo tego, że w 2012 roku Centrum Badań nad Rakiem im. Freda Hutchinsona udokumentowało rakotwórczy mechanizm działania leków antynowotworowych. W zależności od siły układu immunologicznego pacjentów oraz od zaaplikowanej im dawki leku, wielu z nich umiera w ciągu 5 lat po chemioterapii z powodu medykamentu, który zamiast zniszczyć raka i ocalić im życie, doprowadził do jego rozrostu i skutków ubocznych.
Kilka lat temu byłem w Pekinie z serią wykładów. Po długim locie dotkliwie bolały mnie plecy. Mój chiński wydawca umówił mnie na wizytę u lekarki, stosującej tradycyjne chińskie techniki medyczne. Była to wnuczka głównego lekarza na dworze ostatniego cesarza. Powiedziała mi, że jej dziadek, jeszcze w wieku 93 lat był rześki i radosny, i że dzielił się swoją wiedzą z nią i z jej bratem. Dodała, że na uniwersytecie medycznym w Pekinie, gdzie studiowała, mówiono studentom, że „jedna trzecia pacjentów umiera w wyniku emocjonalnego szoku, po tym, jak dowiadują się od lekarza, że mają raka. Kolejne około 30% umiera w efekcie skutków ubocznych chemio- i radioterapii. A pozostali po prostu umierają”.
Przydałoby się, by wszyscy czynni zawodowo lekarze ponownie przemyśleli podstawową zasadę etyki lekarskiej od czasów Hippocratesa – „primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić). W chwili obecnej dowody są obezwładniające i jednoznaczne – chemioterapia wyłącznie szkodzi. Czy onkolog zachęcający swoich pacjentów do chemioterapii sam by z niej skorzystał, jeśli to u niego zdiagnozowano by raka?
Komentarz Pracowni: Niektórzy lekarze, jak na przykład dr hab. n.med. Piotr Wysocki z Wielkopolskiego Centrum Onkologii w Poznaniu, uważa, że białko WNT16B to potencjalny nowy cel terapeutyczny. Innymi słowy, proponuje, by opracować lek blokujący wydzielanie WNT16B…
Komentarz SOTT: wyłącznym powodem powszechnego stosowania chemioterapii jest oczywiście aspekt finansowy – na produkcji i sprzedaży chemoterapeutyków koncerny farmaceutyczne i lekarze zarabiają mnóstwo pieniędzy. Istnieje wiele innych nietoksycznych, skutecznych metod walki z rakiem, lecz mało dochodowych. Większość z nich świat medyczny bądź ignoruje, bądź demonizuje, tylko po to, by nadal móc doić gotówko-dajną, chemiczną krowę, pomimo ogromu cierpienia, jakie milionom ludzi wyrządza ta barbarzyńska pseudoterapia. ... Tłumaczenie: PRACowniA reszta,końcówka/źródło https://pracownia4.wordpress.com/2015/0 ... karmia-go/
Prawda o raku - epizod 1 - napisy PL [Prawdziwa historia chemioterapii & Farmaceutyczny monopol]
Dr Aleksandra Niedzwiecki: Leki przeciwnowotworowe powodują… rozwój raka
Ważny wywiad z dr Aleksandrą Niedźwiecki, bliską współpracownicą dr Ratha) z 2013 roku, który warto przypomnieć. Dr Niedźwiecki tego wprost nie powie, ale zapewne doskonale wie, że jesteśmy truci i to z premedytacją. I nie chodzi tu o pieniądze, a o depopulację i sianie jak największego zniszczenia wśród narodów. W Polsce niestety, jest to szczególnie widoczne. „Epidemia” raka i nieskuteczne leczenie nie jest przypadkiem. Miałem okazję osobiście poznać dr Niedźwiecki w 2012 roku i nagrać z nią reportaż oraz jej wykład.
Szczecin wolny od raka - seminarium dr Niedźwiecki, 8 września
Dr Aleksandra Niedzwiecki: Leki przeciwnowotworowe powodują… rozwój raka, czyli pacjent w matrixie
Dlaczego wciąż stosuje się chemioterapię, skoro wykazano jej skuteczność na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne. Leki nowotworowe powodują rozwój raka — wywiad z dr ALEKSANDRĄ NIEDZWIECKI z Instytutu Medycyny Komórkowej w Kalifornii o firmach farmaceutycznych, chemioterapii, dyskredytowaniu naturalnych leków i drenażu budżetów.
Aleksandra Niedzwiecki jest doktorem biochemii. Współpracowała z dwoma laureatami Nagrody Nobla — prof. Geraldem Edelmanem i dr. Linusem Paulingiem. W Instytucie Linusa Paulinga objęła kierownictwo badań nad chorobami serca. Wspólnie z dr. Matthiasem Rathem rozpoczęła tam badania nad rolą substancji odżywczych w chorobach serca i układu krążenia. Obecnie jest przewodniczącą zarządu i dyrektorem badań Instytutu Medycyny Komórkowej Dr. Ratha w Kalifornii, wiceprezydentem Fundacji Zdrowia Dr. Ratha i prezesem Dr Rath Humanities Foundation. Opublikowała ponad 90 naukowych prac badawczych w renomowanych międzynarodowych czasopismach naukowych, jest współautorką rozdziałów książek naukowych i popularnonaukowych. Dr Niedzwiecki jest członkiem American College of Nutrition, zasiada w naukowym zarządzie wydawniczym „International Journal of Oncology”, jest współredaktorką magazynu „Cellular Health Communications” i innych, jak i członkiem wielu organizacji zawodowych: American Heart Association, American Medical Women’s Association, Council on Arteriosclerosis, American Academy for the Advancement of Science.
„ZNAKI CZASU”: Zespół naukowców pod kierunkiem Pani i doktora Matthiasa Ratha dokonał rewolucyjnego odkrycia – poznaliście mechanizmy przerzutów raka i umiecie je kontrolować. Opracowaliście naturalny preparat hamujący metastazę. A to znaczy, że rak został pokonany i pacjent może żyć. To godne nobla, tymczasem ani nobla, ani nawet rozgłosu w mediach. Dlaczego?
ALEKSANDRA NIEDZWIECKI: Szczególna waga naszych badań w dziedzinie raka polega na tym, że skoncentrowaliśmy się na badaniach metastazy – czyli procesu, który jest najniebezpieczniejszym stadium raka. Co więcej, nasze badania nad kontrolą raka ukierunkowane są na biologiczną regulację tego procesu przy pomocy naturalnych substancji. Kierunek ten okazał się właściwy i opracowaliśmy specyficzny zestaw naturalnych składników odżywczych, który jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów raka. To, że rozpad tkanki otaczającej komórki raka jest niezbędny do migracji komórek i inwazji do innych organów, było znane już wcześniej. Myśmy wykazali, że specyficzny zestaw mikroelementów* pozwala kontrolować ten proces w sposób naturalny. Nie ma obecnie żadnej metody wykazującej tak skuteczne kompleksowe działanie.
Chyba nie jest to zaskoczenie, że prasa milczy. Gdyby podobne rezultaty mogły być osiągnięte przy pomocy leku farmaceutycznego, to sytuacja byłaby inna. Substancji naturalnych nie można opatentować i nie gwarantują one tak ogromnych zysków jak leki. A poza tym – czy firmy farmaceutyczne są rzeczywiście zainteresowane wyleczeniem raka? Zarabiają krocie na lekach chemioterapeutycznych i innych, które pacjenci muszą brać, by walczyć z dewastującym wpływem chemioterapii na organizm. Jest to zastanawiające, że chociaż metastaza jest odpowiedzialna za śmierć 9 na 10 pacjentów chorych na raka, to zainteresowanie badaniami metastazy jest znikome. Tylko pięć procent funduszy badawczych w raku jest dedykowane badaniom metastazy. Pytanie: dlaczego?
Jeśli chodzi o Nagrodę Nobla, to bardzo się ona zdewaluowała. Poza tym największą nagrodą dla każdego naukowca jest to, że wyniki badań przynoszą korzyść ludziom.
Medycyna naturalna, szczególnie terapie raka, bywa kojarzona z szarlatanerią. Lekarze uważają ją za nieskuteczną i przestrzegają pacjentów. W USA nawet zabronione są naturalne terapie raka. Dlaczego tak się dzieje?
– Jest to wynik wpływu ogromnego i potężnego lobby farmaceutycznego, które kontroluje medycynę, polityków, media i świat finansowy. Szkoły medyczne kształcą lekarzy w dziedzinie farmakologii, a nie roli żywienia. Młodzi lekarze nie mają dostatecznej wiedzy o tym, jak ważne są mikroelementy dla zdrowia. Poza tym poddani są presji, by nie odbiegać od ustalonych standardów. Spotkałam się ostatnio w USA z taką oto opinią lekarza zapytanego, czy mikroelementy są pomocne jako dodatkowa terapia w raku: „Nie wiem i ten temat mnie zupełnie nie interesuje”. Niestety, nie jest to odosobniona opinia. Może też przynosi psychiczny komfort, gdyż wiedząc, jak bardzo są pomocne naturalne metody, trudno byłoby rekomendować leki, szczególnie te, których działanie jest kwestionowane.
Należy również przyznać, że w dziedzinie medycyny naturalnej pojawiają się też osoby nieodpowiedzialne, promujące metody niepoparte naukowo. Jednak wraz z rozwojem tej dziedziny zostaną one wyparte przez naukowo udowodnione, skuteczne sposoby utrzymania zdrowia i walki z chorobami, bazujące na naturalnych, bezpiecznych i skutecznych związkach naturalnych.
Jakie są naukowe dowody skuteczności naturalnego podejścia do raka?
– Jest ich wiele. Nasza grupa naukowców opublikowała na ten temat ponad 70 prac naukowych, wskazujących, że naturalny zestaw mikroelementów jest skuteczny w kontroli głównych mechanizmów działania raka w ponad 40 różnych rodzajach komórek raka. Publikacje te są dostępne w PubMed – głównym źródle informacji medycznej i naukowej. Wiedza ta jest akceptowana w kręgach naukowych, jako że jesteśmy zapraszani przez redaktorów różnych książek naukowych, by publikować nasze osiągnięcia jako rozdziały w ich książkach.
Dlaczego ten naturalny kierunek nie jest promowany? 20 lat temu dr Rath pokazał światu, jak pokonać choroby serca i układu krążenia, włącznie z cofaniem zmian chorobowych — i to naturalnie! Nikt nie zakwestionował jego badań, a jednak świat medyczny nie wdrożył tych odkryć. W leczeniu nowotworów też macie naukowe dowody i też cisza…
– Dr Rath jasno przedstawił to w wielu swoich wypowiedziach i szeroko na łamach Fundacji Zdrowia Dr. Ratha – jest to biznes z chorób. Naukowo udokumentowane naturalne podejście do zdrowia – skuteczne, lecz niemożliwe do opatentowania – zagraża podstawom ekonomicznym tego biznesu. Nawet firmy farmaceutyczne akceptują wartość substancji naturalnych w zwalczaniu raka – obecnie jest prowadzonych ponad 100 badań klinicznych ze związkami naturalnymi w różnych aspektach tej choroby („Journal of Clinical Oncology” 2009, tom 27, s. 2712-2725). Oczywiście pomyślne rezultaty będą stosowane w sposób korzystny dla biznesu, czyli – chemiczna modyfikacja aktywnych składników, by je opatentować i mieć wyłączność ich sprzedaży za wysoką cenę. Jednoczesne prawne zabranianie dostępu do tych samych naturalnych związków to biznes z chorób.
Czy medycyna rzeczywiście leczy raka? Czy jest jakiś postęp?
– Niestety nie jest on realny, a właściwie postęp jest głównie w promowaniu i triumfalnym ogłaszaniu, że mamy nowy lek, który jest skuteczny w raku. Jednak potem zapada cisza, gdyż po jego wprowadzeniu okazuje się, że skuteczność jest niższa od oczekiwanej lub też żadna. Ale reklama pozwala ściągać nowe fundusze na dalsze badania, które idą w zasadzie w jednym kierunku: niszczenia komórek raka bronią chemiczną. Czas, by zaakceptować fakt, że rak pozostaje w dalszym ciągu drugą przyczyną śmierci i diagnoza raka stale rośnie. Nie można spodziewać się innych rezultatów, robiąc wciąż to samo. Jeśli chodzi o stosowanie chemioterapii jako udowodnionej i skutecznej metody leczenia, to statystyki mówią inaczej. Przegląd skuteczności chemioterapii w 22 rodzajach raka wykazał, że zwiększa ona szanse na pięcioletnie przeżycie tylko o 2,1 procent i w wielu rodzajach raka nie ma żadnej korzyści. Badanie to opublikowane zostało w „Clinical Oncology” 2004, tom 16, s. 549-560. Niestety ta informacja nie trafia do pacjentów, a raczej poddawani są oni presji psychicznej, by tę metodę zaakceptować. Niewiele osób z diagnozą tej choroby ma siłę i wiedzę, by się temu przeciwstawić.
Jak medycyna tworzy statystyki uleczalności nowotworów?
– Wyleczenie zastąpiono „przeżyciem pięciu lat”. Średnio tylko około 60% pacjentów przeżywa pięć lat od diagnozy raka. W raku żołądka jest to 25%, płuc – 17%, trzustki – 5%.
Sumy wydawane na badania nad lekami rosną i statystyki nowotworów też. W Polsce w ciągu 15-20 najbliższych lat przewidywany jest wzrost o 40%, na świecie – według raportu „Lancet Oncology” – aż o 70%. Dwukrotny noblista Linus Pauling, z którym zresztą Pani współpracowała, powiedział, że większość badań nad rakiem to wielkie oszustwo…
– Tak, i sam tego doświadczył, kiedy jego protokół badań klinicznych z witaminą C został zmodyfikowany i statystyczne wyniki zmanipulowane, by wykazać nieskuteczność tej metody. Trudno jest również wprowadzać zmiany metod leczenia, jeśli badania kliniczne z substancjami naturalnymi mogą być przeprowadzane na pacjentach w terminalnym stadium raka, gdy już wszystkie metody konwencjonalne zawiodły.
Jest coraz więcej leków onkologicznych na rynku, ale leczenie wcale nie stało się skuteczniejsze. Jaki jest mechanizm dopuszczania ich na rynek?
– Dopuszcza się leki, które wykazują minimalne skutki pozytywne w badaniach klinicznych na wyselekcjonowanej grupie pacjentów — gdy w badaniach klinicznych powodują zmniejszenie guza nawet o 30%, tylko przez 28 dni i tylko u połowy pacjentów. Jednak każdy pacjent myśli: o, to jest lek, który był testowany i jest skuteczny.
Dlaczego wciąż stosuje się chemioterapię skoro wykazano jej skuteczność na poziomie zaledwie dwóch procent? Do tego jest wysoce toksyczna, szalenie droga i ma fatalne skutki uboczne.
– Przynosi ogromny profit, a do tego generuje nowe choroby (działania uboczne leków), które potrzebują nowych leków. Jest to spirala zysku — leki przepisywane na leczenie jednej choroby generują nowe, które zwiększają zapotrzebowanie na nowe leki i procedury medyczne. Toksyczność chemioterapii uruchamia całą gamę chorób ubocznych, które leczone są wieloma środkami farmaceutycznymi i intensywnymi terapiami. Mówię o środkach przeciwbólowych łącznie z morfiną, sterydach i innych lekach przeciwzapalnych, antybiotykach, antydepresantach, transfuzjach krwi itd. Chemioterapia też generuje zmiany nowotworowe w komórkach, powodując rozwój nowych rodzajów raka. O tej epidemii i biznesie z chemioterapii piszemy szczegółowo na stronie
Co naprawdę trafia do krwi pacjenta poddanego chemioterapii?
– Najbardziej toksyczne związki chemiczne znane człowiekowi. Pierwszy specyfik stosowany w chemioterapii był pochodną gazu musztardowego, związku używanego podczas I wojny światowej jako broń chemiczna! Ciekłe pochodne tego śmiercionośnego gazu są do dzisiaj stosowane w leczeniu pacjentów chorych na raka: mechloroetamina, cyklofosfamid, chlorambucyl, ifosfamid. Istnieje także kilka innych grup wysoce toksycznych substancji aplikowanych pacjentom. Wspólnym mianownikiem wszystkich tych związków jest to, że powodują one uszkodzenia DNA, w cząsteczkach dziedziczenia w jądrze komórkowym, oraz wpływają na inne podstawowe procesy biologiczne zachodzące w komórkach naszego ciała. W chemioterapii niszczone są wszystkie komórki w ciele pacjenta, też te zdrowe, stąd podejście to przypomina stosowanie broni masowego rażenia. Nawet pracownikom służby zdrowia mającym kontakt z lekami stosowanymi w chemioterapii przypomina się w zasadach BHP o ryzyku uszkodzenia DNA, wad wrodzonych u dzieci, rozwoju nowych nowotworów, uszkodzenia organów. Osoby te muszą nosić specjalne rękawice, okulary i fartuchy ochronne. Wyjątkowo narażeni na utratę zdrowia są członkowie rodziny pacjenta, opiekunowie i wszyscy, którzy mają z nim kontakt.
Dlaczego pacjenci dobrowolnie poddają się tak toksycznym procedurom i nie szukają innych rozwiązań? Z powodu niewiedzy? Z wiary w medycynę lekową?
– To wojna psychologiczna. Pacjent, który kojarzy diagnozę raka z najgorszym — ze śmiercią, automatycznie popada w stan strachu i rozpaczy. To z kolei sprawia, że staje się podatny na każdego rodzaju terapię — nawet gdy samo leczenie jest potencjalnie śmiertelne — o ile tylko oddali ona, choćby na krótki czas, perspektywę śmierci. Dopóki rak będzie traktowany jak wyrok śmierci, biznes inwestycyjny chemioterapii będzie kwitł. Jeszcze bardziej ponury jest fakt, że chemioterapia nie jest w stanie przedłużyć życia pacjentów cierpiących na pewne rodzaje nowotworów, np. raka prostaty, skóry (czerniaka), pęcherza moczowego, nerek, trzustki.
Są chyba granice absurdu. Leki na nowotwory powodują nowotwory. Ba, według amerykańskiego Narodowego Instytutu Zdrowia ponad 40% wszystkich preparatów farmaceutycznych jest potencjalnie rakotwórczych!
– Z raportów wynika, że 87% leków nowotworowych może powodować rozwój raka, rakotwórcze skutki uboczne może mieć 50% antybiotyków, składniki potencjalnie rakotwórcze zawiera 60% leków przepisywanych pacjentom chorym na depresję i cierpiącym na zaburzenia mentalne, prawie wszystkie immunosupresanty wspomagają rozwój raka. Wiele innych leków, jak te stosowane przy alergiach, jest zaliczanych do rakotwórczych. Źródłem tej patologii jest syntetyczne pochodzenie składników tworzonych drogą chemiczną, a nie ekstrahowanych z naturalnych substancji. Ludzki organizm nie rozpoznaje ich i nie potrafi ich skutecznie neutralizować i eliminować. Większość tych leków uszkadza DNA komórek, tym samym zapoczątkowując procesy nowotworowe.
Parę lat po wprowadzeniu leków na obniżenie cholesterolu — statyn — ukazała się publikacja w „Journalof the American Medical Association” z 2006 roku wskazująca, że wszystkie leki z tej grupy są rakotwórcze. Badania te były prowadzone na zwierzętach. Badania sponsorowane przez ich producentów starały się to zdementować. Ostatnio nawet zaczyna się promować statyny do prewencji raka, pomimo wielu badań klinicznych przeczących temu.
Czy leki estrogenowe to też przykład „synergii marketingowej”?
– Leki estrogenowe oferowane są milionom młodych kobiet w formie hormonalnych środków antykoncepcyjnych, a kobietom dojrzałym — w formie hormonalnej terapii zastępczej jako zapobiegającej osteoporozie i objawom menopauzy. Od 1941 roku jest wiadomo, że estrogen zwiększa ryzyko rozwoju raka. Pobudza m.in. działanie enzymów trawiących kolagen, które wspomagają wzrost i rozwój komórek rakowych. Długookresowe przyjmowanie takich leków zwiększa ryzyko form raka zależnych od estrogenów: piersi, macicy, szyjki macicy, jajników. Potwierdziły to badania Narodowego Instytutu Zdrowia w USA (NIH) na ponad 16 tys. kobiet biorących estrogenową terapię zastępczą. W tej mierze rynek leków estrogenowych napędza rynek leków przeciwnowotworowych.
Jak udało się przemysłowi farmaceutycznemu zmonopolizować biznes raka?
– Ogromna potęga finansowa i ogromne lobby. To największy i najbardziej dochodowy biznes inwestycyjny na świecie. A spośród wszystkich sprzedawanych leków farmaceutycznych leki onkologiczne są tymi, których sprzedaż przynosi największe zyski. Np. zysk ze sprzedaży tych leków za sam 2010 rok wyniósł aż 56 miliardów dolarów!
Lekceważenie naturalnych terapii nie tylko uderza w nasze zdrowie, ale i w budżety państw. Jak wygląda biznes raka w Polsce?
– Leki stanowią 27 procent budżetu służby zdrowia. Szczególnie wysoki jest wzrost wydatków na leki onkologiczne — 49 procent i krwiotwórcze — 21 procent, z których wiele stosuje się właśnie u chorych na raka. Zapotrzebowanie na leki onkologiczne w ciągu sześciu lat — od 2006 do 2010 roku — wzrosło na świecie o 232 proc.
Czasem się słyszy, że wręcz brakuje chemioterapeutyków. O co tu chodzi?
– Jak zwykle chodzi o zyski. Leki o wygasłych patentach są tańsze i nie przynoszą zysków, więc albo się je minimalnie modyfikuje — podnosząc ogromnie cenę — lub płaci firmom produkującym te leki o wygasłych patentach, by zaniechały ich produkcji na jakiś czas. Na przykład koszt paclitaxelu to 312 dolarów, podczas gdy podobny, ale patentowy lek abraxane kosztuje 5824 dolarów za dawkę; doxorubicin to 120 dolarów za jedną dawkę, ale liposomalny doxorubicin to już 5789 dolarów — a zmodyfikowano tu tylko sposób przenikania leku do komórki.
„International Herald Tribune” z marca 2003 roku zacytowała wypowiedź dyrektora koncernu farmaceutycznego wprowadzającego nowy lek na rynek: „Pierwsza tragedia — to jeżeli lek spowoduje śmierć. Druga tragedia — to jeżeli uzdrowi ludzi. Prawdziwie dobre leki to są te, które muszą być wciąż używane i to przez długi, długi czas”. Nawet tego się nie ukrywa…
– To jest przemysł inwestycyjny napędzany zyskami udziałowców. Wyleczenie chorób to cel drugoplanowy. Rynkiem zbytu dla tego przemysłu jest nasze ciało, ale nie wtedy, kiedy jesteśmy zdrowi, tylko wtedy, kiedy jesteśmy chorzy. Dlatego około 80 procent leków działa nie na przyczyny chorób, ale na symptomy. Jak długo ludzie i pacjenci będą tolerować taki stan rzeczy i działanie przeciwko ich własnym interesom, tak długo będzie ten stan kontynuowany. Edukacja w dziedzinie zdrowia jest kluczem do zmian.
Piszecie w książce Zwycięstwo nad rakiem — Pani i dr Rath — że aby zrozumieć skutki działania biznesu z chorób, trzeba przeanalizować historię przemysłu chemiczno-farmaceutycznego związanego z obiema wojnami światowymi.
– Niesławny IG Farben — kartel farmaceutyczno-chemiczny — to przykład udziału biznesu w nieetycznej, a nawet zbrodniczej działalności. Został on rozwiązany i aż 24 dyrektorów IG Farben stanęło przed Trybunałem Norymberskim. Kilku z nich skazano za zbrodnie przeciwko ludzkości. Wśród nich był Fritz Ter Meer, dyrektor jednej z firm, członek zarządu IG Farben, członek partii nazistowskiej i Ministerstwa Wojny III Rzeszy. Proszę sobie wyobrazić, że szef największej firmy farmaceutycznej, lider przemysłu, który się przedstawia jako służący ludzkości, został skazany za zbrodnie przeciw ludzkości.
Ale chyba jeszcze bardziej zaskakujące jest to, że zbrodniarz wojenny, skazany przez Trybunał, po wyjściu na wolność został w roku 1956… prezesem tej samej firmy farmaceutycznej!
– Nie tylko on jeden, historia wskazuje, że wielu aktywnych działaczy firm w ramach IG Farben powróciło na kierownicze stanowiska w swoich macierzystych firmach. Nasze podręczniki historii informują, że śmiertelne w skutkach eksperymenty medyczne w obozach koncentracyjnych były przeprowadzane przez psychopatów. Ale dokumenty Trybunału Norymberskiego ukazują odmienny obraz. Większość eksperymentów nie stanowiła pojedynczych „doświadczeń”, lecz była częścią badań na ludziach na dużą skalę. Lekarzami przeprowadzającymi te eksperymenty nie byli wyłącznie członkowie SS, lecz także profesjonalni badacze leków farmaceutycznych, czasem nawet lekarze bezpośrednio zatrudnieni i opłacani przez niemieckie firmy farmaceutyczne. Leki były dostarczane z tych firm bezpośrednio do obozów, a wyniki często śmiertelnych w skutkach eksperymentów raportowane były bezpośrednio do zarządów tych koncernów. Zastanawiające jest, ile wysiłku włożono w to, by te fakty były pogrzebane przez ponad pół wieku. Wszystkie te informacje i dokumenty dostępne są obecnie online pod adresem: http://www.profit-over-life.org.
W tym samym 1956 roku powołano Komisję Europejską. Łączycie ją z polityką firm farmaceutycznych. Dlaczego?
– Pierwszym przewodniczącym Komisji Europejskiej został Walter Hallstein, nazistowski prawnik, mianowany później głównym architektem brukselskiej Unii Europejskiej. Przez następnych 10 lat, kierując administracją składającą się z kilku tysięcy biurokratów, realizował plan utworzenia „centralnego biura kartelu”, operującego poza jakąkolwiek demokratyczną kontrolą. O ile członkowie Parlamentu Unii Europejskiej są wybierani w wyborach powszechnych przez 500 milionów Europejczyków, o tyle Komisja Europejska działa z nadania. Ma do swej dyspozycji 54 tys. zawodowych technokratów i urzędników działających w ramach brukselskiej UE bez żadnych demokratycznych wyborów. Na każdego wybranego członka Parlamentu przypada 80 biurokratów Komisji trzymających ich pod kontrolą, reprezentujących interesy korporacji. Jednym z kluczowych celów Komisji była protekcja wielomiliardowych rynków zbytu na leki farmaceutyczne poprzez zdelegalizowanie naturalnych metod kontroli zdrowia.
Polityczna ochrona patentów?
– Do swojej dyspozycji Komisja ma różne ciała. Jedna z nich to Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA). Ustanawia on restrykcje dla naturalnych terapii pod pretekstem tzw. regulacji. Jak EFSA reguluje żywność? Na przykład dyrektywa suplementów diety z 2002 roku wprowadza restrykcje w dopuszczaniu składników naturalnych i ogranicza ich dawki w suplementach diety. By ukryć właściwe cele tych przepisów, utrzymuje się, że maksymalne dawki składników ustalane są w oparciu o metody naukowe w procesie tzw. naukowej ewaluacji ryzyka. Tymczasem większość tych proponowanych metod jest bezpodstawna lub całkowicie nienaukowa. Dowodzą tego m.in. statystyki w USA, gdzie suplementy nie są regulowane i są stosowane przez 68 procent społeczeństwa. Według „Annual Report Clinical Toxicology” 2008, 46, 927-1057, z powodu stosowania leków zanotowano w tym jednym roku prawie 50 tys. zgonów — w roku 2010 to już ponad 82 tys. zgonów — a życie blisko 320 tys. osób było zagrożone. Ile osób zmarło w tym czasie z powodu stosowania suplementów? Zero. To jest problem i o tym trzeba mówić, a nie o tym, że witaminy są niebezpieczne.
Inny przykład to dyrektywa produktów tradycyjnych ziół medycznych z 2004 roku. Wymaga ona, by wszystkie produkty zielarskie przechodziły bardzo kosztowne procedury rejestracji. Oczywiście mniejsze firmy nie są w stanie tych rejestracji przeprowadzić. Zioła bez licencji będą zabronione i usunięte z rynku. A przecież są to te same związki, które były legalnie dostępne w Europie od dziesięcioleci, nie powodując żadnych niepożądanych skutków dla zdrowia całych populacji. A co firmy farmaceutyczne robią w tym czasie? Pracują nad wyizolowaniem substancji aktywnych z tych ziół i ich chemiczną modyfikacją, aby mieć na nie wyłączność patentową. W ten sposób zastępowane są skuteczne, bezpieczne i niedrogie metody ochrony zdrowia przez kosztowne, bo patentowane, i niebezpieczne leki chemiczne o skutkach ubocznych.
Kolejna regulacja — z 2006 roku dotycząca związku pomiędzy zdrowiem a pożywieniem — zabrania wszelkich sugestii lub powiązań między pożywieniem lub jego składnikami a specyficznymi korzyściami dla zdrowia, nawet jeśli istnieją naukowe dowody na taki związek. Stwierdzenia, że np. płatki owsiane pomagają obniżyć cholesterol, muszą być autoryzowane przez Komisję Europejską.
Ile razy przemysł farmaceutyczny pozywał Was do sądu? Chyba żadne odkrycie w dziedzinie naturalnej terapii raka nie było tak zwalczane jak Wasze.
– Niezliczone razy – dokumentacja tych procesów zajmuje wszystkie półki w dużym pokoju u naszych adwokatów. Większość to personalne ataki na doktora Ratha, przez które opozycja stara się go zniszczyć i zmusić do milczenia. Za każdym razem dowody, jakie przedstawiliśmy, i fakty obroniły nas.
Jakie są ekonomiczne i polityczne konsekwencje epidemii raka?
– Według Światowego Forum Ekonomicznego z 2011 roku roczny koszt raka i innych nieinfekcyjnych chorób osiągnie w 2030 roku 47 bilionów dolarów. To trzykrotna wartość produktu krajowego brutto całej Unii Europejskiej. Bogactwa niektórych firm są trudne do wyobrażenia — na przykład firma Pfizer może kupić Polskę.
Polityczne konsekwencje przy nakręcaniu spirali kosztów to ruina gospodarcza państw prowadząca do międzynarodowego kryzysu gospodarczego, a w konsekwencji politycznej dyktatury UE. Grecja to dopiero początek. Inne kraje czekają w kolejce: Irlandia, Włochy, Portugalia, Hiszpania. Wysysanie gospodarek trwa. Ameryka też przeżywa kryzys. Barak Obama zrozumiał, że najlepszym sposobem, by zmniejszyć deficyt, jest zmniejszenie kosztów opieki zdrowotnej, o czym powiedział w marcu 2009 roku. Kluczem do niezależności ekonomicznej społeczeństw jest koniec biznesu z chorób.
O ile można by zmniejszyć koszty opieki zdrowotnej państw, gdyby zamiast drogich opatentowanych leków refundować naturalne terapie?
– Można i to znacznie. Kilka lat temu renomowana na skalę międzynarodową grupa konsultacyjno-badawcza w zakresie narodowej polityki i usług w dziedzinie zdrowia – The Lewin Group z Wielkiej Brytanii – ogłosiła wyniki badań w tej dziedzinie. Wykazały one między innymi, że w USA przez suplementację wapnia i witaminy D u seniorów można by zapobiec około 776 tys. hospitalizacji z powodu złamań stawu biodrowego, co równałoby się oszczędnościom ponad 16 miliardów dolarów w skali pięciu lat. Podobnie oszczędności związane z braniem 400 mcg kwasu foliowego przez kobiety w okresie rozrodczym wyniosłyby około 334 milionów dolarów już w pierwszym roku ich stosowania. Suplementacja kwasów omega-3 przez osoby starsze prowadziłaby do zaoszczędzenia około 43 miliardów poprzez zmniejszenie ryzyka zawałów serca i związanych z tym kosztów. Są to duże sumy, które mogą być przekazane w budżecie państw na poprawę rynku pracy, edukacji i wiele potrzebnych celów. Stosowanie naturalnych terapii prowadzi również do znacznego zmniejszenia nowych chorób i hospitalizacji wynikających z działań ubocznych leków przepisywanych na receptę. Jest to po chorobach serca, raku i udarach mózgu czwarta przyczyna śmierci. Tej przyczynie możemy w znacznym stopniu zapobiec, jeśli jesteśmy tego faktu świadomi i zaczniemy działać, by to zmienić. Ten problem dotyka nas wszystkich, niezależnie od zajmowanego stanowiska, wieku i stanu majątkowego, dotyczy każdego podchodzącego z receptą do okienka w aptece.
Walter Last, jeden z naukowców, zwolennik naturalnych terapii, proponuje, by zakazać finansowania przez firmy farmaceutyczne szkolnictwa medycznego oraz stosowania marketingu i reklamy ukierunkowanej na pacjentów i lekarzy. Przy takiej polityce traci przecież autorytet lekarza.
– Świadome tego środowisko medyczne zaczyna protestować. Dr Catherine D. DeAngelis, która była przez wiele lat redaktorem naczelnym najbardziej znanego pisma medycznego — „Journal of the American Medical Association”, napisała: „Wpływy, jakie firmy produkujące leki – te bazujące na zyskach – mają na każdy aspekt medycyny, są tak przejrzyste, że trzeba być głuchym, ślepym lub głupim, by tego nie widzieć”. Pod presją zrezygnowała z tego stanowiska w 2011 roku, ale w dalszym ciągu pracuje w John Hopkins School of Public Health.
Również była redaktorka naczelna „New England Journal of Medicine”, a obecnie wykładowca na Uniwersytecie Harvarda — dr Marcia Angell jest znana z ostrej krytyki działania przemysłu farmaceutycznego. Przedstawiła ją w znanej książce „Prawda o firmach farmaceutycznych — jak nas oszukują i jak możemy temu przeciwdziałać”, jak i w wielu innych publikacjach i wypowiedziach.
Jak widać, ten ruch sprzeciwu istnieje, i to również wśród prominentów medycyny.
Profesor Zygmunt Baumann powiedział, że wojna z kłamstwem jest nie do wygrania [a sam kłamie nt. swojej przeszłości – przyp. TAW], a jako socjolog obserwuje zanik społecznych mechanizmów dochodzenia do prawdy. Czy wierzy Pani w to, że uda się przekonać społeczeństwa i rządy do naturalnych terapii?
– To wszystko zależy od ludzi. My kontynuujemy nasze działania i szerzymy informacje i edukację. Strona organizacji World Health Alphabetization: http://www.wha-www.org stanowi otwarte źródło internetowe, dzięki któremu każdy może wziąć udział w zdrowotnym kursie edukacyjnym online. W języku polskim takie kursy są dostępne na stronie Koalicji Doktora Ratha w Obronie Zdrowia: http://www.dr-rath-koalicja.pl. Udostępniliśmy również w języku polskim nowy program interakcyjny BodyXQ — w internecie: eu.bodyxq.org oraz jako aplikacje na iPada czy iPhone’a. Pozwala on w trójmiarowym formacie zajrzeć w głąb naszego serca, zobaczyć, jak naturalne składniki odżywcze pomagają w jego funkcjach, np. normalizacji ciśnienia krwi, czy też w kontroli rozwoju raka. Nasza książka Zwycięstwo nad rakiem jest impulsem i motywacją do tego, aby teraz ludzkość skorzystała z szansy realizacji prawa do życia w świecie bez raka. Gdyby nie było odważnych ludzi, Ziemia byłaby wciąż płaska i mur berliński stałby nadal.
Rozmawiała Katarzyna Lewkowicz-Siejka
*Określenie mikroelementy dr Niedzwiecki stosuje w szerszym znaczeniu, niż przyjęto w Polsce. Rozumie przez to wszystkie substancje, których nasz organizm potrzebuje w mniejszych ilościach: witaminy, minerały, pierwiastki śladowe, aminokwasy, polifenole i inne substancje roślinne. Za makroelementy uznaje się w tym kontekście węglowodany, białka i tłuszcze.
[Artykuł pochodzi z miesięcznika „Znaki Czasu” 2/2013].
Ta historia wydaje się wprost nieprawdopodobna, ale wydarzyła się naprawdę w USA, w stanie Utah. U idealnie zdrowego i znakomicie czującego się 11-letniego chłopca, Parkera Jensena, zdiagnozowano mięsaka Ewinga. Wprawdzie nie było go widać na rezonansie magnetycznym, scyntygrafia kości, tomografia komputerowa oraz prześwietlenie klatki piersiowej również go nie wykazały, ale lekarz stanowczo nalegał, żeby rozpocząć chemioterapię w najbliższy czwartek.
Lekarz wyjaśnił, że jest to niewidzialny nowotwór, który wymaga trwającej niemal rok chemioterapii.
Raczej nie powinno nikogo dziwić, że odpowiedzialni rodzice nie odnieśli się z entuzjazmem do propozycji lekarzy. Ojciec Parkera wydrukował długą listę chemioterapeutyków i ich skutków ubocznych. Były one straszne. Lekarze powiedzieli, że 2% pacjentów umiera na skutek tego “leczenia”, a pozostali mają poważnie uszkodzone narządy, w tym mózg, niektórzy stają się również bezpłodni.
Co mogło skłonić lekarzy do tak bezwzględnego zachowania? Czy chodziło tylko o ego? Rodzice postanowili to wyjaśnić.
Co się okazało?
Lekarz otrzymał zadanie zebrania określonej liczby ludzkich królików doświadczalnych w postaci dwunastoletnich białych chłopców do badania nowego leku na mięsaka Ewingi. Gdyby mu się to nie udało ich zgromadzić program badawczy zostałby zamknięty i wielkie pieniądze przeszłyby zespołowi medycznemu koło nosa. Wywierano więc naciski na patologa, żeby wmówił chłopcu raka, co ten zrobił zanim jeszcze wykonał badanie krwi. Władze stanowe zostały powiadomione, że chłopcu zostały 2 tygodnie życia.
Ich prawnik powiedział, że jeśli dać komuś władzę jest kwestią czasu, kiedy jej nadużyje.
Wszystkie wyniki badań Parkera były w normie, a chłopiec czuł się zdrowy, więc rodzice uznali, że nie ma żadnego powodu, żeby go leczyć i odmówili doprowadzenia go do szpitala. Wtedy władze stanowe zagroziły, że odbiorą im dziecko w przeciągu 3 dni. Mieli więc tylko 3 dni na wytoczenie sprawy sądowej stanowi. Rodzice chcieli skorzystać z konsultacji w Instytucie doktora Burzyńskiego, ale władze stanowe wydały nakaz ich aresztowania. Rząd uznał, że rodzice są niedbali i działają na szkodę syna. Szukała ich policja federalna, lokalna i stanowa, a oni przez kilka tygodni musieli się ukrywać jak przestępcy. Ojciec Parkera, Darren, został aresztowany za “porwanie” i medyczne zaniedbanie własnego dziecka. Z tego powodu stracił pracę i reputację.
W końcu przyznano, że Jensenowie mieli rację. Ale nie można powiedzieć, że wygrali. Mają do spłacenia ponad 2 miliony dolarów, bo tyle kosztowała ich walka sądowa ze stanem Utah.
Po 10 latach Parker czuje się wciąż dobrze. Nigdy nie był leczony i nigdy nie potwierdzono diagnozy, że ma raka.
Miliony osób zostały błędnie poddane leczeniu „raka” – przyznaje Raport Narodowego Instytutu Raka USA 15 listopada 2013 09:29
Znacząca ilość ludzi, którzy zostali poddani leczeniu raka przez okres ostatnich dziesięcioleci, być może wcale nie chorowała na raka, jak przyznaje raport zlecony przez amerykański Narodowy Instytut Raka (NCI – ang. National Cancer Institute). Opublikowany na stronach internetowych renomowanego czasopisma Journal of the American Medical Association (JAMA), raport ten identyfikuje „nadrozpoznawalność” (ang. overdiagnosis) i błędną diagnozę jako ważne czynniki wpływające na dalszy rozwój tej ”plagi”, która doprowadziła do niepotrzebnego leczenia chemioterapią, radioterapią i operacjami milionów zdrowych osób.
Raport przytacza kilka bulwersujących faktów na temat tego, w jaki sposób diagnozuje się wiele form nowotworów. Na przykład rak piersi, niejednokrotnie nie jest rakiem piersi, lecz łagodnym stanem, jak np. rak nieinwazyjny przewodowy sutka (ang. ductal carcinoma in situ – DCIS). Jednak miliony kobiet z DCIS zostały błędnie zdiagnozowane jakoby miały raka piersi, i w konsekwencji poddane zostały leczeniu choroby, która prawdopodobnie nigdy nie spowodowałaby problemów zdrowotnych. Podobnie u mężczyzn, neoplazja śródnabłonkowa stercza dużego stopnia (HG PIN – ang. high-grade prostatic intraepithelial neoplasia), rodzaj przednowotworowego prekursora raka, jest często źle leczona, jakby to faktycznie był rak.
„Praktyka onkologii w USA wymaga szeregu reform i inicjatyw, aby ograniczyć problem „nadrozpoznawalności” oraz błędnego leczenia raka, według grupy roboczej zatwierdzonej przez Narodowy Instytut Raka w USA” – tłumaczy na temat badania Medscape.com. „Być może najbardziej dramatyczne jest to, jak twierdzi grupa, że liczne przednowotworowe stany, w tym nieinwazyjny rak przewodowy sutka oraz śródnabłonkowa neoplazja stercza dużego stopnia, nie powinny być już dłużej nazywane ‚rakiem’ ”.
Konwencjonalne leczenie raka ponownie wykazuje, że jest jedną z czołowych przyczyn nowotworów
Jest to szokujące przyznanie się biorąc pod uwagę, że amerykański Narodowy Instytut Raka (NCI) jest rządową agencją, która głównie wspiera konwencjonalny model diagnozowania i leczenia raka, nawet w przypadkach, w których wykazano jego nieskuteczność. Natomiast jeszcze gorszy jest wniosek, że niezliczone miliony zdrowych osób leczono toksycznymi substancjami i promieniowaniem w przypadku chorób, których nigdy nie mieli, co prawdopodobnie przyczyniło się do rozwinięcia prawdziwego raka, kończącego się nawet śmiercią.
Jak się okazuje, cała koncepcja „wczesnego wykrycia” jest sama w sobie fundamentalnie wadliwa, gdyż wiele z metod stosowanych w diagnozowaniu, nie rozróżnia łagodnych i złośliwych komórek nowotworowych. Oznacza to, że u wielu osób, u których błędnie zdiagnozowano raka, rak faktycznie rozwinął się w wyniku otrzymania leczenia raka, którego te osoby nigdy nie miały – fenomen, który udowadnia absurdalność tego modelu.
„Nawet w przypadkach, gdy wystarczająco wcześnie wykryje się guz, aby go powstrzymać stosując operację, chemioterapię i/lub radioterapię, jest znanym faktem, że mniejszość subpopulacji komórek macierzystych raka w tych guzach zostanie wzbogacona, a w konsekwencji będzie bardziej złośliwa w wyniku leczenia konwencjonalnego” – tłumaczy Sayer Ji dla GreenMedInfo.com.
„Dla przykładu, naukowcy z Jonnsson Comprehensive Cancer Center przy Uniwersytecie Kalifornijskim, kampus Los Angeles (UCLA) wykazali ostatnio, że długość fali promieniowania radioterapii przekształcała komórki raka piersi w wysoce złośliwe komórki macierzysto-podobne raka, z 30-krotnie wyższym poziomem złośliwości po leczeniu”.
Rak jest tak naprawdę próbą przetrwania organizmu, a nie „atakiem” zewnętrznym
Według Ji, zasadniczą sprawą jest fakt, że konwencjonalny model nowotworowy błędnie postrzega raka jako pewnego rodzaju atak na ciało, który musi być agresywnie zwalczany rygorystycznym leczeniem, zamiast jako mechanizm przetrwania, którym właściwie jest. Dla przykładu, gdy ciało pozostaje nieustannie w deficycie substancji odżywczych, lub gdy jest przeciążone promieniowaniem, rakotwórczymi substancjami lub innymi toksynami ze środowiska i jedzenia, nowotwory mogą się rozwinąć jako odpowiedź na ten szkodliwy najazd.
„Nasz cały sposób patrzenia na raka musi się zmienić z postrzegania go jako wroga, który nas „atakuje” i przeciw któremu musimy prowadzić wojnę, na coś, co nasze ciało robi, przypuszczalnie, aby przetrwać w coraz bardziej nieprzyjaznym, cechującym się deficytem wartości odżywczych, rakotwórczym i przesyconym promieniowaniem, środowisku”, dodaje Ji.
Adam Kołaczek zrealizował fenomenalny cykl filmów dokumentalnych na temat choroby nowotworowej. Wszystko po to, aby przestać bać się diagnozy i poświęcić czas na samoedukację. Większość wiedzy faktycznie ratującej życie jest trudno osiągalna i musicie sami ją zdobyć. Polecamy zapoznanie się ze zwiastunem cyklu oraz docelowo z pełnym materiałem.
Robert De Niro wypowiada się nt. usunięcia z festiwalu filmowego, jego produkcji nt. związku autyzmu ze szczepieniami. Dlaczego nikt nawet nie chce spojrzeć na materiał dowodowy - zadaje pytanie.
Globalne oszustwo chemioterapii zdemaskowane! Skuteczność to zaledwie 2,1%
Wklejam ciekawy wpis o chemioterapii i jej nieskuteczności. Chemioterapia jest uznana dziś za jednego z bożków alopatycznej (czyli oficjalnej) medycyny. Nie wolno jej krytykować, podobnie jak szczepień. Ma być ona jedynym ratunkiem dla chorych na nowotwory (raka).
Czy tak jest naprawdę? A może tkwi w tym jakiś haczyk, jak w wielu innych dziedzinach medycyny?
Otóż taki idylliczny wizerunek chemioterapii coraz bardziej chwieje się w posadach. Coraz więcej jest ujawnianych materiałów o tym, że chemioterapia nie tylko nie działa, ale wręcz zabija, dobija chorych na raka. Wszyscy przyzwyczaili się do tego, że chemioterapia jest szkodliwa i że traci się włosy.
Mało kto jednak zdaje sobie sprawę, że lista skutków ubocznych (działań niepożądanych) chemioterapii jest szokująco długa. Na liście skutków ubocznych m.in. zawał, udar, wylew, „nagły, niewyjaśniony zgon” i kilkadziesiąt innych bardzo poważnych, mogących zakończyć się śmiercią. Lub chociaż trwałym kalectwem, takim jak nieodwracalne uszkodzenie wielu narządów.
Część bardzo popularnych w Polsce preparatów chemioterapii to ludzko-zwierzęce (np mysie) hybrydy protein, produkowane na drodze inżynierii genetycznej. Mają one szokującą liczbę skutków ubocznych i niską skuteczność. Nie oszukujmy się, zdecydowana większość osób poddawanych chemioterapii umiera. Popatrzcie na statystyki polskich oddziałów onkologicznych gdzie stosowana jest chemioterapia.
Wynika z nich, że zgoda na chemioterapię to niemal pewny bilet w jedną stronę – do tamtego świata. Poza tym jest jeszcze coś ważnego, co przedstawiam na poniższej infografice:
Koniec chemioterapii – kolejne szokujące odkrycia
Cytuję: „Chemioterapia to jeden z najkosztowniejszych zabiegów na świecie, jednak wielu podważa nie tylko jej skuteczność, ale też to czy nie robi więcej szkody niż pożytku… Okazuje się, że już od ponad 40 lat wiadomo, że z chemią jest coś nie tak…
Dr. Hardin B. Jones, były profesor fizyki medycznej i fizjologii w Berkeley, w Kalifornii, po ponad 25 latach badań doszedł do wniosku, że chemioterapia, promieniowanie i operacja nie tylko nie działają i nie przedłużają życia pacjentowi z rakiem, ale pacjenci poddający się tego typu zabiegom onkologicznym w wielu przypadkach umierają znacznie szybciej, niż ci, którzy nie decydują się na tego typu terapie.
„Ludzie, którzy odmówili chemioterapii żyją średnio 12 i pół roku dłużej niż ludzie, którzy są w trakcie chemioterapii” napisał Dr. Jones w czasopiśmie New York Academy of Sciences. W 1969 roku przedstawił swoje badania na seminarium publicystów naukowych American Cancer Society, jednak jak widać niewielu wzięło je sobie do serca….
Chemioterapia nie działa tak, jak zakładano, ponieważ zabija zdrowe komórki szybciej niż to ma wpływ na komórki nowotworowe. Organizm staje się więc coraz bardziej osłabiony i bezbronny. Dodatkowo skutki uboczne toksyn sprawiają, że ledwo żywy organizm, pozbawiony układu odpornościowego nie ma jak się wyleczyć. Jak twierdzi Jones: „To nie jest rak zabija ofiary, lecz zniszczenie mechanizmów obrony (układu odpornościowego) organizmu, co ostatecznie prowadzi do śmierci”.
Jones i jego zona rozważali, by w razie choroby trzymać się z dala od głównego nurtu i starać się utrzymać zdrowie organizmu na tak wysokim poziomie jak to tylko możliwe. W swojej publikacja: „Studies on Treatment with Vitamins Jones” (Studia nad leczeniem witaminami) Jones wskazuje na duży potencjał leczenia żywieniowego. Lekarze A. Hoffer i Linus Pauling przeanalizowali badania Jonesa. Wynika z nich, że pacjenci przyjmujący zestaw witamin i minerałów opracowany przez Jonesa, przeżywali przeważnie 4 razy dłużej niż ci, którzy ich nie brali. Zestaw ten proponowany jest również jako profilaktyka antyrakowa, tyle że w takim wypadku dawki byłyby niższe.
Przepis witaminowy Jonesa zawiera: dzienną dawkę 12 g witaminy C, witaminę B3, B6 i innych witamin z grupy B, kwas foliowy, witaminę E, beta-karoten, selen, cynk, a czasem innych minerałów (uwaga: naturalne witaminy i minerały są prawie zawsze najlepszą opcją, nie wszystkie są sobie równe). Pozostałymi elementami leczenia było wprowadzenie zdrowej diety i dbanie o zdrowie psychiczne pacjentów.
Jones badał też czynniki rakotwórcze i ich wpływ na rozwój choroby, a także skuteczność rożnych rodzajów terapii. Owoce 41 lat badań znajdziecie online w Bancroft Library of Berkeley w Kalifornii.
Nie jest tak, że każdy po chemioterapii musi umrzeć. Jones wskazywał na czynniki takie jak zmiana odżywiania, wsparcie emocjonalne, zmiana sposobu myślenia oraz inne czynniki, które mają ogromny wpływ na regeneracje organizmu i sprawiają, że możliwym jest, aby żyć i uzdrowić ciało po chemioterapii.
Choć sama chemioterapia jest wciąż modernizowana – efekty są marne. Mimo wszystko rokowania chemioterapii są dość ponure w porównaniu z metodami naturalnymi i holistycznymi podejmowanymi w specjalnych placówkach i w domach.
Według głównych badań przeprowadzonych przez Zakład Radioterapii Onkologicznej w Centrum Onkologii w Północnym Sydney, opublikowanych w czasopiśmie Clinical Oncology w grudniu 2004: Rzeczywisty wpływ chemioterapii na przeżywalność dorosłych Amerykanów czyli tzw. skuteczność chemioterapii to zaledwie 2,1% (!), i to tylko tych badanych przez 5 lat po zakończeniu leczenia, czyli „prawdziwa przeżywalność” jest jeszcze niższa…
Jak zastanawiają się autorzy artykułu z viralalternativenews.com: „Przy tak dużym ryzyku i wielu efektów paskudnych skutkach ubocznych otaczających chemię, myślisz, że jest to jest warte ryzyka?
Aby uzyskać więcej informacji na temat prawdziwej historii raka, można obejrzeć ” The Truth About Cancer: A Global Quest „, emitowany na Free Online.
Ten artykuł powstał jedynie w celach informacyjnych i nie stanowią porady lekarskiej. Nie ma na celu leczenia, wyleczenia lub zapobiegania chorobom. Należy skontaktować się z lekarzem przed podjęciem jakichkolwiek poważnych zmian.”
To nie sam nowotwór a chemioterapia zabija połowę chorych na raka – nowe wyniki badań Publikacja 21 wrzesień 2016
Szokujące wyniki badań zostały opublikowane w najbardziej prestiżowym czasopiśmie medycznym The Lancet Oncolog, z których wynika że nie sam nowotwór ale chemioterapia zabija połowę chorych na raka.
Po raz pierwszy naukowcy z Public Health England Cancer Research w Wielkiej Brytanii zebrali dane dotyczące chorych na na nowotwory, którzy zmarli zaledwie w ciągu 30 dni od rozpoczęcia chemioterapii. Jak się okazało nawet 50% osób poddanych chemioterapii umiera nie z powodu raka ale samej terapii.
Chemioterapia to inwazyjna i toksyczna metoda uśmiercania komórek nowotworowych. Niestety nie rozróżnia ona zmutowanych komórek od zdrowych. W efekcie zabija i jedne i drugie, przy czym w stadiach zaawansowanych tylko te zdrowe. Z tego powodu, że dojrzałe komórki rakowe zmieniają swój szlak metaboliczny, przestawiając się na pozyskiwanie energii z aerobowego na beztlenowe w procesie fermentacji.
W czasie radio czy chemioterapii uśmiercane są komórki czerpiące energie ze spalania, a nie te w których zachodzi fermentacja, tak więc agresywne komórki mają dostęp do dodatkowej glukozy, z którą nie muszą już się dzielić się z innymi. Dodatkowo chemioterapia uszkadza system immunologiczny, a to sprawa że w czasie i po terapii pacjenci są osłabieni i poddani na infekcje, które mogą przyczyniać się do wysokiej śmiertelności.
Badania opublikowane w The Lancet Oncology dotyczą ponad 23.000 kobiet z rakiem piersi i prawie 10000 mężczyzn z rakiem płuc, którzy byli poddani chemioterapii w 2014, z czego 1383 zmarło w ciągu pierwszych 30 dni do podania chemii. Śmiertelność w Lancashire Teaching Hospitals w przypadku pacjentów poddawanych leczeniu z powodu raka płuc wynosiła 28%,z kolei w Milton Keynes aż 50,9 %.
Według dr Jem Rashbass z Public Health England, chemioterapia jest istotnym elementem leczenia raka. Sam on jednak przyznaje, że chemioterapia jest bardzo toksyczna i fatalne skutki uboczne. Dlatego tak trudne jest ustalenie właściwego balansu w leczeniu agresywnych form raka. Z tego powodu wybrane szpitale szpitale zostały poproszone o sprawdzenie danych, analizę i przesłanie kart chorobowych pacjentów.
W wyniku zebranych danych i ich analizy autorzy badania zaapelowali do lekarzy, by byli bardziej ostrożni we wdrażaniu toksycznego leczenia i wyborze terapii. Zauważyli słusznie zresztą, że u niektórych, zwłaszcza starszych i z osłabionym układem immunologicznym pacjentów lepiej jest zastosować inne mniej inwazyjne metody lub nawet zrezygnować z leczenia.
"Myślę, że to ważne, by pacjenci byli świadomi, że istnieje realne zagrożenia życia przy poddaniu się chemioterapii. A lekarze powinni być bardziej ostrożni , przy jej stosowaniu. prof. David Dodwell, Instytut Onkologii, St James Hospital w Leeds, Wielka Brytania"
Szpitale uczestniczące badaniu zapewniły, że dołożą wszelkich starań by upewnić się, by chemioterapia była bezpieczna w przypadku każdego pacjenta w administrowanych przez nie ośrodkach.
Naukowcy od lat poszukują bezpiecznych i skutecznych sposobów leczenia raka, ale z powodu nacisków i lobbingu korporacji farmaceutycznych, które czerpią olbrzymie zyski z kosztownych zabiegów, naturalne substancje pomimo potwierdzonych wyników badan nie są wdrażane, a wręcz potępiane i ośmieszane w domenie publicznej na rzecz kosztownych, aczkolwiek szkodliwych ryzykownych zabiegów.
BADANIA WYKAZAŁY, ŻE CHEMIOTERAPIA NIE JEST TERAPIĄ
Badania wykazały, że chemioterapia zabija wielu pacjentów chorych na raka w ciągu 30 dni od rozpoczęcia leczenia - Paul Anthony Taylor
- Nowe badania przeprowadzone w Wielkiej Brytanii ponownie potwierdziły niebezpieczeństwo i nieskuteczność leków onkologicznych. W niektórych szpitalach, w ciągu 30 dni od rozpoczęcia leczenia, chemioterapia zabija do 50 procent pacjentów, którzy się jej poddają. Czy to nie hańba? - Nawet brytyjskie media, przeważnie wspierające wielki przemysł farmaceutyczny, są wstrząśnięte i twierdzą, że pacjenci powinni być ostrzeżeni co do niebezpieczeństw jakie wynikają z tych toksycznych zabiegów. - Przeprowadzone badania dostarczają kolejnego dowodu na fakt, że wiarygodność chemioterapii jako metody leczenia raka jest już mocno zachwiana. Chociaż śmiertelność jest zróżnicowana w różnych regionach Wielkiej Brytanii, badania wyraźnie wskazują, że chemioterapia, w przeciwieństwie do samego raka, uśmierciła setki pacjentów w ciągu 30 dni od rozpoczęcia leczenia.
Kolejny dowód na to, że chemioterapia szkodzi
Kolejne złe wieści dla farmaceutycznego kartelu: inne badania wykazały, że dodając dodatkowe leki chemiczne w trakcie chemioterapii nie poprawiamy stanu pacjenta cierpiącego z powodu mięsaka kościopochodnego [rodzaj raka kości]. Wyniki badań opublikowano w czasopiśmie "The Lancet Oncology". Przebadano ponad 600 pacjentów z diagnozą osteosarcoma (mięsak kościopochodny) w 17 krajach. Chemioterapia uznana została za nieudaną terapię. Wyniki badań wykazały, że dodanie dwóch kolejnych chemioterapeutyków ze standardowym protokołem do tego rodzaju raka kości nie prowadzi do przedłużenia życia pacjentów. Ponadto, zwiększone obciążenie toksyczne wywołane przez narzucone pacjentom leki, jak można było przewidzieć, doprowadziło do jeszcze większej liczby negatywnych efektów ubocznych.
W komunikacie prasowym opublikowanym na stronie internetowej Stanford University Medical Center, główna kierowniczka badań, prof. dr n.med. Neyssa Marina podkreśliła znaczenie uzyskanych wyników przyznając, że w przeszłości sama "aplikowała te chemiczne środki w leczenie wielu pacjentów nie zdając sobie sprawy z faktu, że są one bezskuteczne".
Medycyna komórkowa stanowi odpowiedź na raka
Z chronicznym niedoborem witamin, aminokwasów i innych specyficznych mikroelementów wiadomo już dziś, że główną przyczyną najczęściej występujących chorób przewlekłych, chemioterapia nie jest - i nigdy nie będzie - lekarstwem na raka. Zamiast środków chemicznych - o czym świadczy stale rosnąca liczba zeznań pacjentów - zwycięstwo nad rakiem jest możliwe przy użyciu bezpiecznych, skutecznych i naturalnych metod leczenia.
- Badania w zakresie medycyny komórkowej przeprowadzone w Instytucie Badań doktora n. med. M. Ratha wyraźnie wykazały, że rak szyjki macicy, rak pęcherza moczowego, nerek, skóry, trzustki, jajników, piersi, kości, prostaty, jelita grubego i płuc - jak również chłoniaki, mięsaki, białaczka zarówno u dorosłych jak i dzieci - może być kontrolowana poprzez podawanie mikroelementów (pierwiastków śladowych), wywołując w ten sposób efekt synergiczny. Ten zostaje osiągnięty, gdy zastosowanie dwóch lub więcej leków wykazuje silniejsze działanie (sumuje się), niż podanie ich oddzielnie. Poprzez odpowiedni dobór i prawidłowe łączenie mikroelementów, badania te torują drogę pozwalającą na podejście do raka jak do każdej choroby, która jest do opanowania. W przeciwieństwie do "ciężkiego działa" jakim jest tzw. chemioterapia, która nie jest w stanie odróżnić komórek nowotworowych i normalnych komórek, terapie medycyny komórkowej są naukowo udowodnione, są bezpieczne i skutecznie blokują wszystkie kluczowe mechanizmy, które czynią z raka śmiertelną chorobą. Mechanizmy te obejmują hamowanie inwazji i przerzutów komórek nowotworowych, ograniczenie dopływu krwi (angiogenezy) do guzów i doprowadzanie do śmierci komórek nowotworowych (apoptozę).
- Z każdym dniem, coraz więcej chorych na raka dowiaduje się o podejściu medycyny komórkowej do zjawiska zwanego rakiem. Teraz już wiedząc, że wolny od raka świat jest możliwy, odwracają się od toksycznej chemioterapii i podejmują własne decyzje dotyczę dla ich zdrowia. Jeśli wystarczająco wielu z nas podzieli się wszem i wobec bazującą na faktach wiedzą dotyczącą naturalnego leczenia raka, niepotrzebne cierpienia wywołane zabójczą chemioterapią mogą zostać zażegnane, a w rezultacie miliony zbędnych zgonów.
Przewlekle zakwaszenie tkanek niezbędne do rozwoju nowotworów, już dawno temu to odkryto.
Warning Signs Your Body is TOO Acidic and How to QUICKLY Alkalize It!
By now you’ve likely heard that acidity in your body can contribute to cancer, but do you know how to recognize the signs and fix it? In particular, our bodies function best between pH values of 7.0 – 7.4, though there’s some range involved.
For instance, the mouth, pharynx and esophagus are all slightly acidic with a pH of 6.8; the pH of the healthy stomach is 1.3 – extremely acidic; the pH of the small intestine resembles that of healthy bodily fluids; and in the colon it ranges between 5.5 and 7.This is important because as Dr Otto Warburg first discovered, acidity contributes to cancerous cell growth.
Additionally, if your pH is out of balance, digestive problems can occur and your body can’t assimilate the goodness from food, which can make you feel constantly tired. Blood pressure, insulin levels and cholesterol, as well as body weight and immune system function, are all influenced by changes in pH levels.
Consider the following signs and symptoms of acidosis:
Confusion Dysfunction of the cerebrum of the brain which may progress to coma if there is no intervention Feeling tired Flapping tremor Headaches Sleepiness Tremors Editor’s note: You can forego urine and saliva strips as they don’t address body system acidity/alkalinity. Your body will do everything possible to keep blood at the perfect PH. Do not use baking soda! Don’t waste money on water ionizers or buying high-alkaline waters. Remember – just as your body will go to extremes to balance your body when you eat highly acid foods – it will also put out “alkaline fires” too.
The quickest way alkalize your body besides eating lower on the food chain is to squeeze lemon into your water.
Some methods for alkalizing your body are straightforward and focus on dietary and lifestyle changes, while others will require specialist support and guidance, such as the use of alkaline minerals.
Cesium chloride, germanium, rubidium and other alkalizing minerals can be used to alkalize the body.
Wyleczyłem syna z raka olejem konopnym, lekarze dawali mu kilka miesięcy życia
Hubert Bartol jest jednym z czołowych polskich aktywistów działających na rzecz legalizacji medycznej marihuany w Polsce. Z zaangażowaniem walczy o legalny dostęp do konopi indyjskich, które, jak twierdzi, uratowały życie jego synowi. Guz miał 6 cm
Syn Huberta, Kuba, miał 25 lat kiedy w 2012 roku zdiagnozowano u niego bardzo złośliwy nowotwór mózgu. Glejaka wielopostaciowego – guz był wielkości 6cm, to rozmiar piłki do tenisa. Kuba został poddany operacji, w trakcie której guz został częściowo usunięty. Glejaki charakteryzują się bardzo wysokim współczynnikiem nawracalności – praktycznie w każdym przypadku guz po pewnym czasie odrasta, zahamowanie ich rozrostu jest niezwykle trudne. Stan pacjenta po operacji stale się pogarszał. Mimo podjętej chemioterapii lekarze dawali mi co najwyżej kilka miesięcy życia, a dalsze leczenie pacjenta polegało jedynie na uśmierzaniu bólu, był pod opieką poradni paliatywnej.
,,Nie ma większego bólu niż śmiertelna choroba dziecka.” – komentuje w wywiadzie dla Uwaga! TVN Hubert Bartol.
Olej RSO ostatnią deską ratunku
Kuba był w bardzo ciężkim stanie, kiedy jego rodzice zdecydowali się na terapię olejem RSO z konopi indyjskich. Mężczyzna nie jadł, nie poruszał się samodzielnie, nie można było nawiązać z nim kontaktu. Stan był na tyle ciężki, że rodzina rozważała nawet eutanazję, gdyż perspektywa spędzenia ostatnich dni ich syna w hospicjum na dużych dawkach morfiny była przerażająca. Kuba to jedyne dziecko Huberta i Iwony. Dziś już nie są małżeństwem, a Kuba mieszka z ojcem pod Wrocławiem. Przez wiele lat rodzina mieszkała za granicą, w Niemczech i Holandii. To właśnie z Holandii Hubert Bartol sprowadził po raz pierwszy olej dla syna. Jak twierdzi jego była żona, w ten sposób uratował życie synowi. Zaczął poszukiwać informacji o tym jak można pomóc cierpiącemu synowi, w ten sposób trafił na doniesienia o skutecznym specyfiku, jakim okazał się być nielegalny w Polsce olej RSO wytwarzany z marihuany. Stał się cud
Efekt stosowania oleju RSO był bardzo szybko widoczny.
,,W ciągu półtorej doby cuda się stały. Zerwał się pełen energii, z uśmiechem na twarzy i zaczął funkcjonować. Z dnia na dzień była ewidentna poprawa.” – opisuje Hubert Bartol
Kuba, który był wyniszczony chemioterapią (zanik mięśni, zniszczone stawy, zniszczone zęby), od 3 lat przyjmuje tylko olej, a jego stan nieustannie się poprawia. Dziś Kuba to niemal całkowicie normalnie funkcjonujący młody mężczyzna. Na materiale nagranym przez ekipę TVN prezentuje jak wygląda jego terapia, uśmiecha się, gra w badmintona. Chłopak, który zgodnie z rokowaniami miał już nie żyć korzysta z życia i, jak twierdzi, jest szczęśliwy, zrelaksowany, uspokojony.
Za posiadanie takiego oleju grozi nawet 15 lat pozbawienia wolności. Ojciec Kuby nieustannie naraża swoje bezpieczeństwo, aby kontynuować terapię syna. Jak twierdzi stać go na pokrycie jedynie miesięcznych kosztów terapii, zatem po olej musi jeździć za granicę regularnie. Wiąże się to z ciągłym stresem.
Olejem z konopi wyleczył raka jelita grubego. Lekarze dawali mu 18 miesięcy życia
U 33-letniego Davida Hibbit, zdiagnozowano raka jelita grubego, a lekarze dawali mu 18 miesięcy życia. Jak sam twierdzi, wyleczył raka olejem z konopi.
tmp2.jpg (33.81 KiB) Przeglądany 29651 razy
W 2012 roku, David przeszedł chemioterapię, radioterapię i operację usunięcia jelita grubego.
Lekarze powiedzieli mu, że jego stan jest terminalny. Nie miał więc nic do stracenia i postanowił spróbować ostateczności – oleju z konopi, który kupił u lokalnego dilera w cenie 50 funtów za gram oleju.
„Przyjaciele powiedzieli mi o oleju z konopi, jednak na początku zdecydowanie odmówiłem. Nigdy nie brałem narkotyków.”
„Ale w lutym ubiegłego roku powiedziano mi, że mam tylko 18 miesięcy życia, a maksymalnie 5 lat, więc poczułem, że muszę spróbować wszystkiego, co może mi pomóc. Czułem jak chemioterapia powoli mnie zabija i nie miałem nic do stracenia. Nie mogłem zaakceptować, że umrę.”
Davida Hibbit już zdrowy.
tmp1.jpg (55.47 KiB) Przeglądany 29651 razy
Po przestudiowaniu badań dostępnych w internecie, David odkrył wiele informacji na temat oleju z konopi – i postanowił spróbować tej metody terapii.
„Zapłaciłem około 50£ za gram oleju od faceta, który wiem, że go wytwarza”. Powiedział, że „to zwykle trwa około miesiąca”. „Olej jest bardzo mocno psychoaktywny, ale nie jest tak zły jak chemioterapia.”
„Wydawało mi się, że ból zniknął, a olej spełnia swoje zadanie.”
„Po prostu chcę, aby inni ludzie byli świadomi, że istnieją inne opcje niż chemioterapia.”
Po kuracji w Christie Hospital w Manchesterze, rak powrócił i potrzebna była kolejna operacja, a następnie kolejna dawka chemioterapii. David znalazł guza w węzłach chłonnych w pachwinie, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. „Tym razem powiedziano mi, że nie da się już wiele zrobić. Zdecydowałem się na przerwanie chemioterapii. Przeszedłem operację usunięcia węzłów chłonnych w Royal Stoke University Hospital”
Ale David nie poddawał się i zdecydował się przyjmować olej z konopi, bez żadnych innych form leczenia, takich jak chemioterapia.
Kilka miesięcy później, po przejściu badań wszystko okazało się, że guzy zniknęły. „Nigdy nie przypuszczałem, że tak się może stać! Czuję się bardzo dobrze i mam nadzieję, że moja historia pomoże innym ludziom.”
Jego narzeczona Heather – pielegniarka – powiedziała: „Na początku nie chciałam, aby używał oleju z konopi, ponieważ jest nielegalny, ale widziałam jak jego stan powoli się poprawia. David jest zdeterminowanym człowiekiem. Przeczytał wiele badań na temat oleju z konopi – chciał żyć.”
Naukowcy z Cancer Research w Wielkiej Brytanii twierdzą, że mają świadomość i znają pacjentów stosujących wyciagi z konopi, ale podkreślają, że „nie ma dowodów”, aby potwierdzić, że jest to skuteczne i bezpieczne.
Dr Kat Arney z Cancer Research UK powiedziała: „Wiemy, że kannabinoidy – aktywne substancje chemiczne występujące w konopiach indyjskich mogą posiadać szereg różnych zastosowań w leczeniu komórek nowotworowych hodowanych w laboratorium i nowotworów u zwierząt.”
„Ale w tej chwili nie ma potwierdzonych badań klinicznych, które udowadniają bezpieczne i skuteczne leczenie raka u pacjentów. Mimo to, niektórzy chorzy na raka decydują się na leczenie wyciągiem z konopi indyjskich.”
„Cannabis Research UK wspiera badania kliniczne, w leczeniu raka za pomocą leków opartych na kannabinoidach, w celu zebrania wiarygodnych danych na temat tego, czy są one skuteczne w leczeniu raka u ludzi.”
Ten przypadek to tylko jeden z wielu, które potwierdzają skuteczność oleju z konopi w leczeniu raka. Takie przypadki potwierdzone są również w Polsce. Jakub Bartol miał nieoperowalnego glejaka IV stopnia wielkopostaciowego w płacie czołowym wielkości 6,5 cm. Guz w najgorszych momentach potrafił rosnąć 1,5 cm na miesiąc. Chemioterapia nie zadziałała na guza, a lekarze dawali Jakubowi miesiąc życia. Po 10 miesiącach leczenia olejem z konopi, skany mózgu wykazały brak obecności guza. „Guza nie ma, jest już tylko loża.”
„Nie można się poddawać bo lekarz wyznaczył ci termin śmierci, twój system immunologiczny jest w stanie poradzić sobie z każdą ziemską chorób.”
Pozostaje nam tylko czekać na badania kliniczne, które potwierdzą skuteczność oleju z konopi w leczeniu różnych form raka. Do tego czasu, pacjenci którzy wiedzą o medycznych zastosowaniach oleju z konopi i chcący go używać, będą zmuszeni do łamania prawa, aby uzyskać skuteczne lekarstwo…
Wyniki tych badań zagrażały koncernom farmaceutycznym. Oznaczają koniec przymusu szczepień.
Badanie zostało zatajone i zdecydowano nigdy go nie publikować!
Dlaczego?
Zagraża interesom koncernów farmaceutycznych, oznacza koniec przymusu szczepień… Liczne badania epidemiologiczne wykazują kolejny raz te same wnioski: zaszczepione dzieci cierpią na choroby przewlekłe bardziej, niż dzieci niezaszczepione.
Prezentujemy ukrywane przez lata badanie. Pokazuje ono kolejną prawdę: nadmierne stymulowanie układu odpornościowego przez szczepionki, nieuchronnie prowadzi do chorób autoimmunologicznych, a w ekstremalnych sytuacjach nawet do śmierci.
Testowanie szczepionek bez toksycznych dodatków
Badanie laboratoryjne przeprowadzono w Kobe, w japońskim University of Kobe Graduate School. Opublikowano je w czasopiśmie: „PLOS One Open Journal” pod koniec 2009 roku.
Wstępnym celem tego niezależnie finansowanego badania było zrozumienie, jak powstają i rozwijają się choroby autoimmunologiczne. Nie było ono pierwotnie pomyślane, jako badanie w celu udowodnienia bezpieczeństwa lub zagrożenia ze strony szczepień. Naukowcy wykorzystali myszy, które były hodowane w taki sposób, aby uniknąć chorób autoimmunologicznych. Myszom wstrzykiwano środki zawierające antygeny, bez toksycznych dodatków.
Antygeny wytwarzają przeciwciała do ochrony przed inwazją patogenów chorobowych. Przeciwciała mogą obrócić się przeciwko, jeśli rozwijają się nadmiernie i są niepotrzebnie generowane przez sam organizm, co powoduje powstawanie długotrwałych chorób autoimmunologicznych, takich jak: astma, alergie pokarmowe, zapalenie stawów, MS, i wiele innych zaburzeń neurologicznych, które nękają nas dużo bardziej, niż choroby zakaźne.
Szczepionka wprowadza do organizmu hodowane antygeny wirusów osłabionych (atenuowanych) lub martwych, aby wytworzyć immunologiczną ochronę przy pomocy przeciwciał na ten antygen, celem wytworzenia odporności na określony rodzaj choroby. Badacze wielokrotnie wstrzykiwali myszom antygen: Staphylococcus entertoxin B (SEB), utrzymując odpowiednią ilość czasu pomiędzy każdym zastrzykiem, aby mogły one wrócić do zdrowia po natychmiastowej reakcji organizmu na antygen.
Chciano ustalić szczegółowe procesy mechaniki układu immunologicznego, jakie doprowadzają do tego, że włącza się on sam i tworzy choroby autoimmunologiczne wtedy, gdy jest nadmiernie stymulowany.
Toksyczne adjuwanty lub środki konserwujące zwykle używane w szczepionkach, nie były częścią badania.
Po siedmiu zastrzykach, myszy odzyskiwały zdrowie, za każdym razem ich układ odpornościowy był nienaruszony. Ale po ósmym zastrzyku, powstawały problemy z kluczowymi komórkami odpowiedzialnymi za odporność.
Uszkodzone komórki były obserwowane pod mikroskopem i okazywały oznaki wczesnej samo-autoimmunizacji. Ich układ odpornościowy zaczął samodzielnie wytwarzać przeciwciała, jako reakcję autoimmunologiczną na powtarzane kolejny raz zabiegi szczepień z użyciem antygenów. Zgodnie z oczekiwaniami, to badanie laboratoryjne nie zwróciło niczyjej uwagi. Nikt się nim nie zainteresował.
Odkrycie to zostało nagłośnione przez innych naukowców i powtarzane w innych badaniach, w tym przez emerytowanego neurochirurga dr Russella Blaylocka. Wyraził on zaniepokojenie nadmierną stymulacją układu odpornościowego dzieci, przez powtarzane szczepienia z użyciem antygenów, nawet bez toksycznych dodatków.
Wniosek z badań
Badanie to powinno zburzyć pogląd o tzw. korzyściach z „ekologicznych” szczepionek w odróżnieniu od tych, jakie zawierają toksyczne szczepionki. Naukowcy potwierdzili, że szczepienia mogą spowodować poważne reakcjach, takie jak: autyzm, trwałe upośledzenie, zespół Guillain – Barré (GBS), paraliż lub śmierć. Oraz mniej poważne takie jak: astmę, przewlekłe choroby autoimmunologiczne, alergie, przeziębienia. W badaniu nie używano szczepionek z rtęcią, z aluminium, z ludzkimi płodami, a i tak naukowcy wyraźnie stwierdzili: dzieci nieszczepione są zdrowsze od dzieci szczepionych. Nie chodzi tylko o okres miesiąca czy dwóch a o całe życie.
Informacje o przyczynach wielu chorób są niedopuszczane do powszechnej wiedzy. Fakty w oparciu o badania doktora hab. Hamera ukazują inną wizję niż medycyna rockefellerowska. Dokładniejszy opis Nowej Niemieckiej Medycyny: http://5prawnatury.pl/dr-hamer/